Forum www.reiki.fora.pl Strona Główna www.reiki.fora.pl
energia reiki
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niebezpieczeństwa w medytacji.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.reiki.fora.pl Strona Główna -> Medytacje, afirmacje,modlitwy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mami
Administrator



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Biała Podlaska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:48, 18 Sty 2009    Temat postu: Niebezpieczeństwa w medytacji.

Zamieszczam ten dłuuugi co prawda tekst L. Żądło ale jest tak wazny dla pocżatkujacych i nie tylko, że trudno, jak ktoś chce to doceni. Laughing
Niebezpieczne medytacje

W medytacji przedmiotem poznania masz być ty i rzeczywistość. Nie Mistrz i nie inne osoby. Medytacja służy dokładnemu samopoznaniu, a nie mistrzo-poznaniu, czy odlotom w świat fantazji.
Niektóre z tematów medytacji mogą prowadzić do niebezpiecznych skutków, jeśli wykonuje się je bez opieki i kontroli ze strony w pełni świadomego Mistrza. Należą tu bardzo popularne tematy, jak:
Kim jestem?
Jestem Bogiem i wreszcie:
Medytacja jedności z innymi.
Dlaczego one mogą być niebezpiecznie?
Otóż tylko Mistrz może powiedzieć, kiedy zostały urzeczywistnione. Adept nie ma takiej możliwości. Rozmowy z Mistrzem w przerwach między medytacjami naprowadzają go na właściwy tor rozumowania. Nie medytuje bowiem na „okrągło”, choć może mu się tak wydawać.

Do najcięższych błędów, jakie może popełnić medytujący, należy przy tych medytacjach odnowienie telepatii - gdy medytuje na jedność z innymi, oraz urojenie, że jeśli Jestem Bogiem, to przecież wiem wszystko lepiej od Mistrza. Z kolei medytacja na temat „kim jestem?” prowadzi zbyt często do odpowiedzi w rodzaju: wiem, kim jest moje ego (osobowość). A tu możliwości jest bez liku.
Oczywiście, częste konsultacje z Mistrzem zmniejszają ryzyko popełnienia poważniejszych błędów podczas prób zrozumienia wyników medytacji i zintegrowania ich ze światopoglądem.

Zdarza się, że ludzie, którzy medytują na temat „Kim Jestem?” popadają w straszny stan swej psychiki. Nie mając wsparcia w postaci mądrego guru bądź pozytywnego nastawienia do siebie charakteryzującego się wysoką samooceną, wpadają w pomieszanie, a nawet w choroby psychiczne. Zamiast podczas medytacji przyjmować intuicyjne inspiracje i ugruntowywać je, analizują swoje dawne „grzechy” i niemożności. Na pytanie „Kim Jestem?” dają sobie sami w wyniku takich „medytacji” odpowiedź w rodzaju: jestem taki i taki, jestem tym i tym. Nie zdają sobie sprawy z faktu, że wydaje im się, że są tym, kogo widzieli (lub chcieli widzieć) w nich rodzice lub ludzie z najbliższego otoczenia. A gdy ktoś próbuje im zwrócić uwagę, że popełnili błędy, obrażają się i twierdzą, że to ich prawda, a ich prawdy nikt inny nie może poznać. Przecież jesteśmy inni, różni!
Te same osoby często wykonują medytacje jedności z innymi. I jakoś nie widzą w tym sprzeczności.

Medytacja jedności z innymi może być wykonywana dopiero po uświadomieniu sobie, że „Jestem Bogiem”. Jestem Nim, oczywiście, potencjalnie. Wielu adeptom jednak wydaje się, że Bogiem jest ich ego (osobowość). Oczywiście, każdy z nich usiłuje być Bogiem na miarę tego, co wie o boskości. Jeśli wiedzą, że Bóg musi wszystko wiedzieć, usiłują wiedzieć wszystko. Jeśli są przekonani, że Bóg kontroluje wszystkich, usiłują to robić. Jeśli wiedzą, że Bóg jest miłością, wówczas próbują kochać tak, jak sobie wyobrażają, że powinni to robić. To wszystko jednak nie ma z boskością nic wspólnego.
No dobrze, kiedy już będziesz wiedział (miał choćby raczkującą świadomość), że potencjalnie jesteś Bogiem, możesz spróbować medytować na jedność z innymi potencjalnymi bogami. Mając świadomość swej boskości, wiesz już, że to, co boskie, jest wspólne innym. I będziesz medytować na jedność z ich boskością. A to po to, żeby ci się przestało wydawać, że jesteś lepszym czy gorszym od innych Bogiem.

Większość ćwiczących ma trudności w medytacji na jedność z innymi. Trudność ta wynika z faktu, że w dzieciństwie byli oni wrażliwymi osobami i telepatycznie wczuwali się w matkę, ba, próbowali stać się jednością z nią! Co jakiś czas spotyka się osoby, które czują się utożsamione z matką, rzadziej z ojcem. Nie widzą różnicy między sobą a rodzicem. Myślą jego umysłem, czują jego uczuciami i patrzą jego oczami. To skrajne przypadki, jednak wcale nie tak rzadkie. I tak właśnie adepci, którym brak świadomości własnej odrębności i boskości „medytują” na jedność z innymi. Wówczas zamiast świadomości boskości w innych zauważają w nich cierpienie, pomieszanie emocjonalne i choroby. I wmawiają sobie, że dla tej jedności muszą cierpieć. A ponieważ wydaje im się, że już są na o wiele wyższym poziomie rozwoju i świadomości, to teraz ich obowiązkiem jest dzielić się z tymi cierpiącymi istotami.

I czym się tu dzielić, jeśli z „medytacji” jedności wynika, że wszyscy jednakowo cierpią? Czy tym przekonaniem, że wszyscy muszą cierpieć? Czy na tym polega miłość? A może to tylko pragnienie znalezienia kumpli, by wspólnie pocierpieć? Tylko na „wyższym poziomie” doskonałości (a może samozakłamania)?

Kiedy medytujemy czy wykonujemy jakiekolwiek praktyki duchowe, trzeba być uczciwym wobec siebie! Zaczyna się od afirmacji: zasługuję na miłość, szacunek i zaufanie. Jestem w porządku wobec siebie i innych. Ponieważ kocham, lubię i szanuję siebie, to zasługuję na wszystko, co najlepsze. Ważne też są afirmacje przebaczania i dokonanie zadośćuczynienia.

Afirmacje to pozytywne myśli i wyobrażenia.
Może ci się nie podobać, że zachęcam cię do budowania pozytywnych wyobrażeń, bo przecież wszyscy mistrzowie zalecają, żeby się pozbywać wyobrażeń. Problem jednak polega na tym, że jeśli w twym umyśle tkwią silnie zakorzenione negatywne wyobrażenia, to nawet modlitwa czy medytacja mogą nie dawać ci żadnych efektów, poza nasileniem strachu i zagrożenia, poza wczuwaniem się w pomieszanie umysłowe innych (rozwijanie nadwrażliwości). Prawda jest taka, że przywiązanie podświadomości do negatywnych wyobrażeń jest o wiele silniejsze, niż do pozytywnych. Sam stan medytacyjny nie uwalnia od tego przywiązania. Poddają mu się tylko wyobrażenia, do których nie jesteśmy przywiązani. Reszta pozostaje i powoduje konkretne rezultaty karmiczne aż do czasu, gdy ulegną zmianie lub unicestwieniu.

Wielu łudzi się, że jeśli medytują, to nie muszą już koncentrować się na pozytywnym myśleniu. Pozytywne myślenie jest, co prawda, nadal stwarzaniem karmy, a czysta medytacja już nie, ale:
- czy pozostajesz w medytacji przez 24 godz. na dobę?
- czy twój wgląd jest w pełni czysty?
Nawet jeśli ci się to udaje, to i tak nie przestajesz podlegać prawu karmy. Czysty wgląd nie jest tym samym, co uwolnienie od intencji, co zmiana intencji. Intencja, to nastawienie i właśnie owo nastawienie tworzy karmę. Jeśli go nie zmienisz, to nawet medytując nie jesteś w stanie szybko uwolnić się od karmy. Nawet najdoskonalsi jogini i buddyści potrzebują jakiegoś czasu na wypalenie się ich karmy w wyniku zmiany widzenia (tylko przy czystym wglądzie) i zmiany nastawienia. Im łatwiej, bo nie podlegają takim presjom i rozproszeniu, jak osoby żyjące w miastach i korzystające ze zdobyczy cywilizacji.
Osoba medytująca często skupia się na swych wizjach i na próbach ich zrozumienia. Mistrzowie uczą, że nie należy tego robić! Dopóki umysł nie zostanie oczyszczony, większość "przekazów" medytacyjnych nie ma żadnej wartości. Może je tylko wykorzystać ktoś, kto zna medytację wykorzeniania lub stosuje autoregresing. Wtedy wizje i emocje mówią mu, co ma jeszcze oczyścić czy uzdrowić.

Są osoby, które starając się medytować mają tylko koszmarne wizje. Trudno je zachęcać, by dalej tak "medytowały". Tego typu zaburzenia świadomości mogą wynikać z niskiej samooceny, głębokiego poczucia winy bądź niegodności, dennego samopoczucia, lub przebywania w szkodliwym dla zdrowia miejscu (żyła wodna, szlak astralny). Często te wszystkie czynniki zbiegają się w jednym miejscu i czasie. W interesie medytującego jest, by zlikwidować przyczyny koszmarów.
Osoba mająca niską samoocenę i negatywne wyobrażenia o świecie nie jest w stanie zaakceptować boskiej doskonałości, boskiego bogactwa, a także darów i błogosławieństw. Po prostu - czuje się ich niegodna, niezależnie od tego, ile medytuje.
Samodzielna praca nad sobą w obliczu Największej tajemnicy i Najpotężniejszej Mocy wymaga od nas nieustannego podnoszenia samooceny i otwierania się na coraz wspanialsze obszary rzeczywistości. Tylko w ten sposób może ci się udać rozszerzyć świadomość. W porównaniu z takim zakresem świadomości dostrajanie się do cierpienia innych, by ich zrozumieć, jest warte tyle co śmietnik.

Niektórzy nauczają obsesyjnego utożsamiania się z obserwowanymi procesami. Nie stosuj tego, ponieważ nie jesteś procesem, który zachodzi czy to w tobie, czy wokoło ciebie. Między tobą, a procesem istnieje współzależność, ale nie identyczność. Jeden z medytujących pięknie to opisał:
Samoobserwacja pokazuje, że coś przeżywasz. Sam NIE JESTEŚ tym przeżyciem. To tak, jakbyś obserwował jaskółki latające wokoło twego domu. Przyglądasz im się, uśmiechasz z lekka, a one ćwierkają i piszczą uganiając się za jakimiś owadami. Ty nie jesteś gonitwą jaskółek. Możesz je obserwować, coraz bardziej świadomie. Nie jesteś też emocjami, więc możesz obserwować swoje emocje.

Czy twoje medytacje nie są transami? Nie ma w tym przygany. Mnie tez czasem coś takiego wychodziło, a bywało, że przywiązywałem do nich wielką wagę. Ich skutkiem były nie tyle szkody, co raczej bałagan w życiu i w umyśle, bowiem inspiracje, które w nich przychodzą, są na pograniczu ego i intuicji - nie są w pełni czyste. I na nic w tym wypadku zdaje się wiedza i świadomość, że Bóg jest harmonią, podczas gdy podświadomość czuje się zharmonizowana z bałaganem.

Zasadą jest, że pierwsze próby z medytacjami nie prowadzą nas do stanu świadomości, lecz do pewnego oszołomienia, a później do zachwytu. Jeśli on się przedłuża, określa się go stanem "uwiedzenia" przez duchową praktykę. Jest przyjemny, ale niezbyt pożyteczny dla dalszego rozwoju. Jednak przez pewien czas przejście przez ten stan jest konieczne.
Uwolnienie podświadomości od lgnięcia do zaburzających świadomość emocji i wizji wymaga przeprogramowania z wykorzystaniem afirmacji oraz z dużą dawką energii mentalnej. Sama czysta boska moc niewiele tu zmienia, choć dużo czyści. No i wreszcie pozostaje otworzyć się na harmonię z Bogiem (z boską istotą wewnątrz siebie).
Nawet osiągnąwszy oświecenie można jeszcze długo pozostawać pod wpływem uwarunkowań karmicznych, jeśli nie dokonuje się zmiany intencji. Zamiast więc biernie poddawać się odgrywaniu karmicznych obciążeń, zmieniaj karmę na lepszą. Dzięki temu uda ci się osiągnąć (urzeczywistnić) pełną wolności doskonałość w znacznie krótszym czasie.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Navajo




Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Biała Podlaska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:27, 18 Sty 2009    Temat postu:

Przeczytałem uważnie ten post i cieszy mnie to, że takowy się pojawił tutaj. Zwykle spotykamy się z samymi zaletami praktyk a w mało których źródłach opisane są niebezpieczeństwa o których powinien każdy początkujący wiedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.reiki.fora.pl Strona Główna -> Medytacje, afirmacje,modlitwy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin